Kowalski fach
- Romek
- 23 mar 2016
- 2 minut(y) czytania
Nie wiem, czy nie nazbyt nudne robi się ciągłe opisywanie zajmowania się kopytami naszych koników. Pomyślałem sobie jednak, że skoro tym razem w Kalitniku zagościł zawodowy kowal z "krwi i kości" to wszystkim, którzy nigdy nie widzieli takiej pracy przybliżymy jej arkana.
Sprawa, która wydarzyła się 19 marca 2016 r., miała się tak. Otóż od wielu miesięcyw naszym kalitnikowym tabunie przebywa klacz Linka, która ma uszkodzone ścięgna przy stawie pęcinowym. Niestety uraz jest nie odwracalny i nasza Pani lekarz weterynarii zarządziła wykonanie specjalnej podkowy, która umożliwi w miarę jako takie chodzenie konika. Podkowa już była raz założona. Teraz konieczne było jej przekucie. Stąd też zaprosiliśmy do Kalitnika kowala, który przy okazji "zrobił" wszystkie 4 kopyta Linki i kolejne 4 kopyta Nuri.
A oto historia:

Oczywiście najpierw trzeba złapać Linkę, która pomimo wielu miesięcy spędzonych na rekonwalescencji w bliskim kontakcie z człowiekiem nadal jest niezbyt ufna. Iza ma na to metodę najlepszą, otóż w wiaderku znajduje się garść owsa:)

Zanim ekipa kowalska wzięła się do pracy, to Natrix NB sprawdził czy aby w ich samochodzie jest wszystko w porządku, czy czego nie zapomnięli, a może jest coś do przegryzienia?

Jak już sprawdziło się samochód, to teraz trzeba zajrzeć przez płot i zobaczyć co tam też takiego ciekawego się dzieje. Nasz ulubiony "żuberek" (nazwa z racji puchatego futra) jest niesamowicie ciekawskim konikiem. A może tam mina oznacza - Ja też tak bym chciał!!!
W pracy ekipa kowalska, czyli Pana Andrzej z Panią pomocnik (niestety nie zapisaliśmy imienia) oraz Iza, która trzyma - w przenośni i dosłownie - Linkę ażeby nazbyt się nie ruszała. Na pierwszy ogień poszły przednie kopyta. Tu na zdjęciu Pan Andrzej specjalnym nożykiem oczyszcza strzałkę.

Zaczyna się praca z uszkodzoną nogą. Po pierwsz trzeba zdjąć starą podkowę. Tak w kwestii wyjaśnienia Linka ma zakładaną podkowę tylko na to jedno kopyto pod uszkodzonym stawem.

Po drugie oczyszczamy kopyto ze wszelki brudów kopystką. To taka szczoteczka, która z górnej strony ma specjalny szpikulec.

Po trzecie specjalnym nożykiem (zaokrąglona końcówka) przycina się strzałkę i spód kopyta.

Strzałka oczyszczona i przycięta, a teraz (po czwarte) kowal przy pomocy noża i młotka sprawnie obcina zbędną narośniętą część kopyta. W jakimś sensie przekładając to na anatomię człowieka obcina przydługie paznokcie.

Niektórzy z nas uważają, że na stres najlepsza jest czekolada. Nic bardziej mylnego! Na stres najlepszy jest OWIES!!!

Po piąte: po przycięciu kopyto trzeba oczyścić pilnikiem. Czy konie też nie lubią zadziorów?

I wreszcie do wypielęgnowanego kopyta przymierzamy podkowę. W przypadku Linki jest ona owalna, gdzyż chodzi o wyważenie kopyta ze względu na nie funkcjonowanie ścięgien.

Wbijamy 6 gwoździ zwanych jak kto woli hufnalami lub podkowiakami.

A oto efekt pracy, czyli "nowe" wypielęgnowane kopyto z podkową.

Jeszcze trzeba poobcinać wystające z boku gwoździe.

Resztki gwoździ, które jeszcze będą wystawać należy podociskać specjalnymi obcęgami i czego już nie będzie na zdjęciu przytemperować pilnikiem do metalu.
I tyle z relacji podkuwania Linki. Zapytałem kowala, czy uważa że koń może świadomie odczuwać, że fajniej jest z zadbanym kopytem. Stwierdzi kategorycznie, że jego zdaniem - NIE.
Na koniec oczy LINKI:)))

Comments