top of page
Szukaj

Stanie na głowie

  • Romek
  • 10 sty 2016
  • 3 minut(y) czytania

Wtorek 5 stycznia 2016 r., poranek. Z grubsza wyglądało to tak. Po śniadaniu wyjście na ok. 4 ha pastwisko, a na nim 7 klaczy. Narnia, Tarnawka, Leda, Lektura, Nitka, Nimfa i Narta. Narta nas nie interesuje, bo jest rekonwalescentką i nie idzie na WYPRAWĘ. Pozostaje 6 sztuk. Idziemy do nich, stoją przy paśniku i przyglądają się nam. Naszym celem jest odłowienie przynajmniej jednej z nich i zabranie na trening, na round pen. Odłowienie to moja rola. Podchodzę bliżej i … tyle je widziałem. Norbert opisał je genialnie w konikowym pamiętniku jako: dzikie, bardzo dzikie, super dzikie, ultra dzikie, ultra super dzikie i super ultra bardzo dzikie.

Całe popołudnie i wieczór rozmyślam co Wam napisać, a może inaczej jak opisać miniony tydzień pracy z konikami w Kalitniku. Te moje dylematy wynikają przede wszystkim z faktu, iż dla mnie osobiście wszystko co dzieje się jest nowym, lub prawie nowym doświadczeniem. Nasze zadanie to obłaskawić 6 dzikich klaczy konika polskiego. Obłaskawić tzn. nauczyć prowadzenia na lonży w stępie i kłusie, dawać nogę, umożliwić wykonanie pomiarów do wydania licencji i wreszcie dać się zaprowadzić do Ancut nad Narwią.

Jak przekonać konia żeby dał się dotknąć i pozwolił założyć kantar? Wiaderko owsa? Metoda nie zadziałała. Dopiero gdy wszystkie konie miały kantary jednego z nich można było w ten sposób kusić i złapać za kantar.

„Odławianie” to sztuka odnalezienia się w tabunie dzikich koni. Mała powierzchnia, konie poddenerowane uciekające przed ręką i jeden zdesperowany gość.

Ostateczność to wpędzenie konia do poskromu (mała zagroda) i tam dopiero można było zakładać kantarek. Jeden z koni – niestety nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia – w trakcie takiego wpędzania przeskoczył płot o wysokości 130 cm. I tyle go było widać.

Następnie trzeba było dzikiego konia (tu Nitka prowadzona przez Romka) zaprowadzić do round pena, a tam …

… czekał już Norbert (tu klacz Nitka) z około godzinnym programem obowiązkowym.

Odczulanie umożliwiające wykonanie pomiarów do licencji. Dotyk nogi (tu Tarnawka). Na początku bezpieczniej jest ze sztuczna łapką.

Cd odczulania do pomiaru obwodu klatki piersiowej (znowu Tarnawka).

Cd odczulania do pomiaru w kłębie (i ponownie Tarnawka).

Cd odczulania do prowadzenia w kłusie (tu Lektura).

Pamiątkowe zdjęcie po ciężkiej pracy. Norbert i Leda.

Praca z końmi w Kalitniku to też codzienne spacery z chorymi źrebakami. Muszą się ruszać, gdyż jak twierdzi nasza panie lekarz weterynarii „ruch to końskie zdrowie”. Joachim z Nowinką i Iza z Natrixem.

Przed spacerem trzeba zrobić kopytka. W roli kowala Norbert, jego asystentki Aneta, a pacjentem jest Natrix. Joachim trzyma konika za kantar.

Nowinka wolała "zabieg" na leżąco. W roli manicurzystki - Norbert z pilniczkiem.

A po zrobieniu kopytek, przed kolejnym spacerem warto je oczyścić kopystką. Aneta i Natrix. W roli pomocnika Joachim, a po prawej rekonwalescentka Nowinka.

W między czasie do chlewika trzeba załadować sianko dla źrebaków. Norbert tym razem w roli „paszowego”. Choć tu na zdjęciu to chyba raczej szykuje się do zmiany uprawianej przez siebie dyscypliny, czyli zamiast strzelania z łuku będzie rzut widłami.

Trzeba też wyrąbać przerębel w lodzie żeby konie miały co pić. Romek z siekierą.

Klacz Narnia. Jedyna do której można po prostu podejść.

Zielony kantar to klacz Tarnawka, różowy to klacz Leda. Obie bardzo nieufne i dzikie. Z tyłu schowana Nimfa, a przed odłownią zaciekawiona Narta.

Klacz Lektura (z Norbertem). Najbardziej spokojna ze wszystkich. W niedzielę miała już siodło i jeźdźca na sobie, ale kiedy trzeba ją złapać na pastwisku bardzo unika kontaktu z człowiekiem.

Klacz Nitka z Romkiem. Szefowa dzikiego tabunu. Najpiękniejsza ze wszystkich. Jeszcze unika kontaktu, ale z dnia na dzień jest lepiej. Cudna w kłusie.

W tle przy płocie widać szóstą z klaczy Nimfe. Ma czerwony kantar. Najbardziej dziką. Każdy kontakt z człowiekiem jest dla niej przerażający. Odławianie jest możliwe tylko poprzez poskrom, choć po drugim pobycie na roundpenie było już znacznie lepiej.

6 dnia w niedzielne południe wyprawa do lasu ruszyła. Na czele niewidoczny Norbert z Nitką. Następnie Romek z Nimfą, Iza z Lekturą, Aneta z Ledą i niewidoczna robiąca to zdjęcie Edyta z Tarnawką. Narnia została na pastwisku jako najbardziej oswojona klacz, gdyż zabrakło nam rąk do prowadzenia koni.

A wszystkiemu z zaciekawieniem przyglądała się Linka, klacz rekonwalescentka z uszkodzonym stawem pęcinowym (lewa tylna noga ze specjalną podkową).


 
 
 

Комментарии


Zasubskrybuj Aktualizacje

Gratulacje! Zostałeś subskrybentem

bottom of page